Nienawidzę tego miasta.
Ani tego pieprzonego miejsca.
Mają mnie za wariatkę. Ale ja nie zwariowałam. Wiem jak to wygląda, ale on serio mnie prześladuję ! Podziurawiłabym sobie gardło sama ? Wiem jak to musi brzmieć "Prześladuję mnie psychopata, rani mnie a ja potem nic z tego nie pamiętam". Stawiają chorobę psychiczną, masę kompleksów, niską samoocenę, zaniedbanie przez rodziców... wszystko tylko nie mój opis wydarzeń. Ale... może jak w tym psychiatryku będą mnie pilnować 24/7 to nie zdoła mnie z niego wywabić i skrzywdzić ? To jedyny pozytyw.
Tak, odsyłają mnie do psychiatryka. Wcześniej mieszkałam z ciotką i bratem. Ale nawet oni mi nie wierzą.
Kiedy wyszłam z domu, na trawniku czekało z 50 paparazzie ! Wszyscy chcieli mnie uwiecznić na zdjęciach. "Chora psychicznie nastolatka próbowała się zabić, poprzez rozcinanie gardła wielokrotnie...". Ta, to dzisiejsza gazeta. A ci głupi ludzie chcą mnie sfotografować do kolejnej. Już to sobie wyobrażam "Chora dziewczyna została odesłana do miejscowego psychiatryka by zacząć przymusowe leczenie". Pięknie.
To było okropne. Nie wiem jak celebryci mogą z tym żyć. Okrążyli mnie i zadawali masę pytań. Prawie się rozpłakałam. "Czemu chciałaś się zabić?", "Czy twoi rodzice wiedzieli o twojej chorobie ?Dlatego cię porzucili?", "Czemu zadzwoniłaś po karetkę, skoro chciałaś popełnić samobójstwo?", "Czemu zmyśliłaś historię z sadystą?" te i wiele innych, bolesnych pytań zadawali mi faceci z aparatami i notesami. Widząc mój ból, Toby -mój brat- skrzywił się. Wyglądał jakby miał ochotę ich pobić. Byliśmy zżyci, nawet bardzo. Połączyła nas strata rodziców. Do dzisiaj nie wiem czemu odeszli. Nawet nie pamiętam jak wyglądali. Byłam malutka, miałam tylko 2 lata. Toby był starszy -miał wtedy 4 lata- i zawsze widzę ból w jego oczach za każdym razem kiedy ktoś o nich wspomina. Więc cóż mieszkamy z ciocią. Jest dla nas jak matka, jest ciut nadopiekuńcza, bo straciła własne dziecko... po prostu urodziło się chore. Teraz Vanessa -moja ciotka- przeżywa piekło przez to co się ze mną dzieje. Naprawdę traktuje nas jak własne dzieci i ciągle powtarza że "nie może stracić i mnie".
W każdym razie podjechaliśmy wreszcie pod ten już znienawidzony przeze mnie budynek i wysiedliśmy z auta. Paparazzie znowu nas okrążyli. Grrr... może poudaję wariatkę, za którą mnie przecież biorą, i rzucę się na jednego z krzykiem ? Hmm... kuszące, ale wystarczy że mają mnie za niebezpieczną dla siebie samej, nie potrzebuje żeby jeszcze się mnie bali. Dalej to jakoś poszło szybko. Weszliśmy, miła, starsza pani mnie przywitała i zabrała od Toby'ego i Vanessy żeby oprowadzić mnie po budynku. Był on dosyć ładny i przytulny. Kafelki na podłodze były białe, a ściany kremowe. Meble w recepcji i ławki przy ścianach były w jasnych kolorach. Wszyscy się uśmiechali co ja odwzajemniałam. Nie łatwo by się było tutaj zgubić, mimo że to miejsce było ogromne. Każde drzwi były podpisane, a korytarzy nie było dużo, tyle że były bardzo długie. Po 20 min. wiedziałam gdzie jest "pokój odwiedzin", jadalnia i inne przydatne pomieszczenia. Weszłyśmy do windy i Judith, bo tak nazywała się kobieta, która mnie obserwowała, wcisnęła guzik 3 piętra. Kiedy winda się zatrzymała, a my weszłyśmy do korytarza o dużo cieplejszych kolorach niż na dole, moja przewodniczka postanowiła mi pokazać mój pokój. Innymi słowy moją "celę". Pomieszczenie to było bardzo przytulne. Górowała w nim biel oczywiście, ale mimo to było ładnie. Duże łóżko, duża szafa... jedyne co zwracało uwagę to to że nie było tu żadnych ostrych krawędzi, szkła czy czegokolwiek czym mogłabym się zranić. Standard. Szczerze, to na początku myślałam że będę musiała nosić wyłącznie wielką białą koszulę, w pokoju nie będzie żadnych mebli, wszystko będzie wyłożone poduszkami, a ja będę miała na rękach takie wielkie kwadraty z pianki żeby nie zrobić sobie krzywdy.... Ale Judith wszystko mi wytłumaczyła. Na początku dziwiłam się czemu muszę się pakować, ale kobieta powiedziała że "w tym psychiatryku wierzą, że jeśli da się pacjentowi trochę swobody, będzie mu lepiej i nie będzie się czuł jak zwierze w klatce, co może wpłynąć na jego psychikę". Innymi słowy, pokoje są ładne i przytulne, a my możemy się ubierać jak chcemy. No powiedzmy. Większość ciuchów musiałam zostawić bo były "zbyt wyzywające" lub "nieodpowiednie". Ale to miłe że nie musimy chodzić w koszulach nocnych całymi dniami. Szpilek oraz biżuterii też nie wolno było wziąć, nie wiem może myślą że pokaleczymy się kolczykami, udusimy naszyjnikiem, połkniemy pierścionek czy wybijemy sobie oko obcasem... Nie wiem czemu ale nie wolno było tego tutaj wnosić. I na złość dla mnie "makijaż zabroniony".
Odwiedziny były w wyznaczonych dniach i godzinach. Pobudka była o 7:00, a cisza nocna o 21:00. Na śniadania, obiady i kolacje byliśmy wołani. Chłopcy i dziewczęta miały osobne piętra, a wszyscy co tutaj pracowali musieli być po szkoleniu. Nie był to typowy psychiatryk jak już zauważyliście. Tutaj mało było typowych wariatów. Większość to nastolatki, które się samookaleczają, są chorzy na anorekcję czy bulimię, mają jakieś choroby psychiczne, wymyślają sobie przyjaciół itd.
Wszędzie były kamery, a więc przynajmniej mogłam być pewna że jeśli on będzie czegoś próbował, one wszystko uwiecznią i może nie będą mnie mieli na wariatkę...
-Możesz się rozpakować. Proszę cię żebyś zeszła za jakąś godzinkę na dół do pokoju odwiedzin, żebyś poznała może jakieś koleżanki. - Powiedziała uśmiechając się miło i wyszła zamykając drzwi.
Nie jest tak źle jak myślałam.
Usiadłam na łóżku i odpłynęłam myślami.
Justin's POV
Siedziałem na krześle w poczekalni denerwując się coraz bardziej z sekundy na sekundę. Nie mogą mnie zamknąć, nie mam jeszcze 18 lat. Po za tym, za taką głupotę ? Kurwa, to tylko graffiti.
Nie raz już mnie tu wzywali, ale zawsze tylko po to żeby upomnieć itd. Tym razem czekałem już jakieś 20 min. bo ktoś tam miał przyjść. Nie słuchałem tego kretyna, nasze rozmowy zawsze wyglądały tak:
"-Bieber słuchaj jeszcze jeden taki wybryk...
-Ta ta, adios"
I wychodziłem. Tym razem kiedy usiadłem zaczął głosić swoją przemowę o tym "jak głupio postąpiłem i że powinienem się zmienić, ponieważ jestem jeszcze młody i mam całe życie przed sobą, którego na pewno nie chce spędzić za kratkami" bla bla bla.
Wreszcie drzwi się otworzyły i wyłonił się zza nich mężczyzna w średnim wieku z gęstym wąsem pod nosem.
-Bieber - Powiedział i kiwnął głową w kierunku pokoju w którym sam był, pokazując żeby wszedł.
Wstałem z krzesła i zrobiłem to. W pomieszczeniu był tylko duży metalowy stolik i dwa krzesła również wykonane z metalu. Po jednej stronie siedział jakiś gościu u brany w mundur policjanta. Usiadłem naprzeciwko niego, a on zaczął mi się przyglądać.
-Chciał pan chyba pogadać - Ponagliłem go, bo szczerze mówiąc chciałem już sobie pójść.
Mężczyzna odchrząknął i zaczął mówić.
-Często tu przychodzisz co Bieber ?
Nic nie odpowiedziałem, dając mu znak żeby kontynuował.
-Więc... Pewnie teraz myślisz że wezwaliśmy cię tu po nic bo "to tylko jedno, głupie graffiti".
-Czyta pan w myślach... - Opowiedziałem krzyżując ręce na piersi i opierając się wygodniej na krześle.
-Ale muszę ci powiedzieć, chłopcze. Takie małe "wygłupy" po jakimś czasie zbierają się i przestają być drobnostkami. A w twoim przypadku jest ich naprawdę dużo. Ale, jesteś jeszcze niepełnoletni. Justin, wiem że myślisz że skoro nie masz jeszcze 18 lat i nie możesz pójść do więzienia, jesteś poza prawem. Ale ten czas się kiedyś skończy, a wtedy wystarczy jeden błąd i wylądujesz za kratkami. Więc proponuje żebyś już teraz przyjął karę jaką ci wyznaczyliśmy.
Spojrzałem na niego pytająco.
-Jaką karę ? - Spytałem.
-Będziesz pomagał jako opiekun w miejscowym psychiatryku.
Moje oczy otworzyły się szeroko reagując na jego słowa.
-Ale przecież nie można ukarać prawnie niepełnoletnich. - Broniłem się.
-Nie możemy cię wsadzić do paki, ale prace społeczne to co innego, a oni szukają chętnych.
Wyraz zdziwienia ani na sekundę nie zniknął z mojej twarzy.
-Justin, wiem że nie bardzo cię cieszy ta propozycja, ale albo to i to wszystko co zrobiłeś... nie było tego, bo już miałeś karę. Albo skończysz 18 lat i wystarczy chociaż jedna publiczna bójka i możemy cię wsadzić do więzienia, bo chłopcze, twoja karkoteka jest pełna różnych incydentów.
Jezu, ale mi dał wybór....
**
-Co do cholery ? - Spytał z niedowierzeniem Mike.
-Sam też nie mogę w to uwierzyć. - Powiedziałem szczerze.
-Nie mów że się zgodziłeś...
-A co ja kurwa miałem zrobić ? Stary, nawet nie wiesz ile oni na mnie mają, a wiesz dobrze że nie potrafię się w nic nie pakować... To po prostu przymus.
-Co powiesz rodzicom ? Chyba zauważą że ciągle będziesz znikał.
-Prawda nie wchodzi w grę. Oni nawet nie wiedzą że kiedykolwiek coś przeskrobałem. - Westchnąłem. - Może uwierzą kiedy im powiem że robię to z własnej woli... Od dawna mnie przekonują żebym zrobił coś w tym stylu.
-Kiedy zaczynasz ?
-Dzisiaj mam się tam zgłosić.
-A tak apropos, kim ty się tam będziesz zajmował ?
-Jaką dziewczyną, mniej więcej w naszym wieku. A co ?
-Niiic... Może cię zarazi kiedy będziecie się całować i sam tam wylądujesz - opowiedział po czym zaczął się śmiać z własnego dowcipu.
-Ha ha ha - Zaśmiałem się bez humoru i uderzyłem go w tył głowy.
Hope's POV
Zeszłam na dół do pokoju, w którym byli wszyscy. Pokój przypominał salon, z tą różnicą że był olbrzymi i wszędzie były stoliki z krzesłami i po prostu miejsca żeby porozmawiać "w cztery oczy". Usiadłam na jednej z kanap. Na fotelu obok, wygodnie rozciągnięta, siedziała jakaś dziewczyna. Miała na sobie szerokie jeansy, które zwisały luźno na biodrach i fioletowy ton, który odkrywał jej brzuch. Na nogach miała białe adidasy. Bawiła się swoim telefonem i widocznie nawet nie zauważyła że usiadłam obok.
Po kilku minutach potwornej ciszy i nudy postanowiłam się wreszcie coś powiedzieć. Obróciłam w jej stronę i przywitałam się.
-Hej jestem Hope, a ty ? - Uśmiechnęłam się chcąc wyglądać miło i uroczo.
Nieznajoma nic mi nie odpowiedziała, wydawałoby się nawet że nie usłyszała.
-Cześć jestem Ho... - Chciałam powtórzyć na wszelki wypadek jakby naprawdę mnie nie usłyszała, ale przerwała mi.
-Tak wiem słyszałam za pierwszym razem, po prostu nie mam ochoty na pogaduchy. - Powiedziała szorstkim tonem nawet na mnie nie patrząc.
-Powiedz mi przynajmniej jak ci na imię.
-Katrina - Opowiedziała szybko, chcąc mieć to z głowy.
-Cześć Katy miło mi cię poz... - Zaczęłam lecz znowu mi przerwano.
-Mówiłam, nie mam nastroju na pogaduchy.
-Czemu ? Jesteś smutna ? - Zapytałam z dziecięcą troską.
Muszę wam coś przyznać. Utrata rodziców bardzo mnie zabolała i zadziałała na moją psychikę więc nie jestem jak wszystkie nastolatki. Jestem infantylna. Zachowuję się trochę jakbym była dzieckiem... no cóż. To dziwne, ale lekarze diagnozują to tak : "Utraciła rodziców w młodym wieku i nie zna tego przyczyny, więc próbuję wrócić wspomnieniami do czasów kiedy jeszcze przy niej byli. Próbuje udawać że te czasy nie minęły, a że była małym dzieckiem ciągle myśli że nim jest. To tak jakby zdawała sobie sprawę ile ma lat ale uparcie trzymała się tamtych wspomnień". Cóż mogę powiedzieć. Jest w tym trochę racji. Rzeczywiście zachowuję się jak dziecko, tak tęsknie za nimi i chcę tamte czasy, ale nie zawsze taka jestem. Potrafię zachowywać się doroślej, a przynajmniej normalnie. Ale jakoś tak łatwiej mi być "dzieckiem". To prostsze.
Dziewczyna spojrzała na mnie znad ekranu swojego iPhona.
-Nie ? Nie chcę z tobą gadać i już.
Po kolejnych kilku minutach kiedy ona mnie ignorowała, a ja uparcie, jak dziecko, się w nią gapiłam, westchnęła głęboko i schowała telefon do kieszeni.
-Nie odpuścisz ? - Spytała.
Pokiwałam przecząco głową.
Katrina usiadła normalnie na fotelu, obrócona delikatnie w moją stronę.
-Więc ? - Powiedziała znudzona.
Wzięłam to jako znak do mówienia i od razu zaczęłam zadawać pytania jak to miałam w zwyczaju.
-Ile masz lat ?
-18
-Jaki mam do ciebie mówić ? Katy, Katrina, Kiti....
-Dość ! Mów mi Kat jak już musisz.
-Jak długo tu jesteś ?
-3 miesiące.
-Czemu tu jesteś ?
Dziewczyna momentalnie się napięła, zacisnęła szczękę i dłonie w pięści wbijając w skórę pomalowane na czarno paznokcie.
-To zostawię bez komentarza. - Wysyczała przez zęby.
-Ale czemu ? Co się stało ? - Spytałam siadając bliżej niej by położyć jej pocieszająco rękę na ramieniu.
-Nic, zamknij się. - Chyba jest bipolarna czy coś. Albo nie lubi o tym mówić. Jestem głupia.
-Ale ja chcę ci pomóc.
Nagle Kat gwałtownie wstała.
-Nie chcę kurwa twojej pomocy ! Nie potrzebuję litości ! To co się stało to moja sprawa ! Moje życie ! - Zaczęła krzyczeć wymachując rękami, a uderzając palcem wskazującym w swoją klatkę piersiową. - Weź ty się kuźwa odpieprz ode mnie ! Nie mieszaj się w moje życie ! Dobrze mi tak jak jest i nie potrzebuję twojej cholernej rady jak mam żyć ! Nienawidzę tego miejsca, nie chcę mówić czemu tu trafiłam po prostu się... - Nagle urwała kiedy zobaczyła że wszyscy się na nas gapią. - zamknij. - Dodała już spokojnie, zdezorientowana, jakby dopiero teraz zauważyła że krzyczała.
Usiadła z powrotem i zakryła twarz dłońmi, podciągając kolana pod brodę.
-Przepraszam. - Wyszeptałam.
-Nic się nie stało. - Odpowiedziała uśmiechając się do mnie lekko.
-Jak nie chcesz o tym rozmawiać to...
-Nie, nie... Ja, po prostu nie lubię o tym gadać. Przepraszam za mój wybuch. Jestem bipolarna. - Wiedziałam !
-Jak to się stało ? Proszę powiedz mi. Ja też ci powiem co mi się stało. A obiecuję, to też nie jest przyjemna opowieść.
Po długiej chwili ciszy, w której zastanawiała się czy mi odpowiedzieć, w końcu zaczęła opowieść.
-Kochałam takiego jednego chłopaka. Ale on okazał się dupkiem. Chciałam z nim zerwać, ale on był uparty i nie chciał pozwolić mi odejść. Zamknął mnie w swoim domu. Nie mogłam tego znieść. Raz udało mi się uciec, ale mnie znalazł i zaczął na mnie wrzeszczeć i mnie bić. No i... zgwałcił mnie. Zaszłam w ciąże, ale kiedy on się o tym dowiedział zepchnął mnie ze schodów. Był wściekły. Poroniłam. W końcu policja mnie znalazła i aresztowali go, a ja trafiłam do psychiatryka bo stałam się niebezpieczna. Ilekroć ktoś mnie dotyka, nazywa mnie pieszczotliwie czy coś w tym stylu, wpadam w panikę lub w szał, jak przed chwilą. Po za tym jestem bipolarna jak już mówiłam.
Słuchałam jej z otwartymi ustami i oczami. To było straszne. I ona tak spokojnie o tym mówiła. Z jej oczu uciekło tylko kilka łez.
-Teraz ty. - Powiedziała, a ja ocknęłam się z transu.
-I tak mi nie uwierzysz, nikt nie wierzy, ale jeśli chcesz wiedzieć. To może najpierw najbardziej prawdopodobne. Straciłam rodziców kiedy byłam mała, po prostu odeszli. Według lekarzy to zadziałało na moją psychikę i jestem infantylna. A teraz ta druga część... Jestem prześladowana, ale nikt mi nie wierzy że nie ranię się sama. On zawsze mnie "prawie zabija" i dzwoni po karetkę żeby wyszło że sama to sobie zrobiłam, albo mnie uzdrawia. Ale to nie jest człowiek. Ma moc, potrafi ci się włamać do głowy i mówić coś do ciebie co słyszysz tylko ty, albo wymazać ci wspomnienia, albo sprawić że nie możesz się ruszyć, nic cię nie boli lub robisz co on tylko chce. - Rozejrzałam się czy nikogo nie ma na tyle blisko mnie żeby to usłyszał i szepnęłam. - To jest wampir.
Katrin głośno się roześmiała.
-Ja nie oszalałam to prawda !
-Tak a ja jestem Madonna - I znowu zaczęła się śmiać.
-Wiedziałam że mi nie uwierzysz, nikt nie wierzy.
"Nikt ci nigdy nie uwierzy kochanie"
"Tak nawet tutaj mogę cię dopaść"
"Nie uciekniesz"
"Jesteś moja rozumiesz !"
"Nie ukryjesz się!"
"I nie myśl że tutaj jesteś bezpieczna"
"Przecież nie wiesz jak wyglądam"
"Mogę być każdym"
"Mogę być każdym."
"Mogę być każdym."
"Każdym."
"Każdym."
"Każdym."
"Każdym."
Zaczęłam krzyczeć i szarpać się. Kat odskoczyła nagle, przestraszona.
-Nie ! Zamknij się ! Wynocha z mojej głowy ! - Zakrywałam uszy rękami mocno wbijając paznokcie w skórę wokół nich. - Wynoś się z mojej głowy ! Aaaaaa !
Zaczęłam głośno płakać i krzyczeć na zmianę. Podbiegły do mnie nasze opiekunki, próbując mnie uspokoić, ale to nic nie dawało. Wokół mnie zebrał się tłumek gapiów.
-Błagam weźcie go ode mnie ! Uciszcie go ! Błagam pomóżcie !
***
Patrzy na całe "show" zza okna. Uśmiecha się zadowolony że znowu mu się udało. On zawsze wygrywa. Nie ukryjesz się przede mną księżniczko - myśli. - Szykuje się niezła zabawa, z ty grasz w tej sztuce główną rolę, kochanie.
________________________________________________
I jak wam się podoba ? Staram się żeby był jak najlepszy, ale to wy oceniacie :D Jeśli czytacie ZOSTAWCIE KOMENTARZ ! Proszę, chcę wiedzieć ile osób to czyta :D I zapraszam też do głosowania w ankiecie :D
ILY
Na początku myślałam, że Hope ściemnia i jest psychiczna, a tu proszę. Okazuje się, że naprawdę ktoś ją gnębi i do tego jest to wampir! Ach,Ian <3
OdpowiedzUsuńBieber jako wolontariusz, ciekawe :D. Rozwalił mnie ten tekst o wąsach pod nosem, nie wiem, czemu xd. Pozdrawiam i czekam na następny rozdział!
Niesamowite <3 Pisz dalej <3
OdpowiedzUsuńJa pierniczę! Ale akcja! 1 rozdział ale ja już kocham to opowiadanie ;) I jestem ciekawa co będzie jak Justin pozna Hope <3 Czytam dalej, jeszcze tylko 3 rozdziały :( błagam dodaj kolejny ;) Magda :)
OdpowiedzUsuńAaaaaaaa, czytam na telefonie i nie widziałam wcześniej całego tła, i patrzę teraz a tam Salvatore! <3 jejciu, kocham 💜💛💚. Sorki, za spam. Magda.
OdpowiedzUsuń