sobota, 9 listopada 2013

Rozdział 3 "Dream"

Hope's POV

Tej nocy.

Śniłam.

Biegłam przez las, uciekając przed czymś, czego nawet nie widziałam. Nie wiedziałam co mnie goniło, nie obchodziło mnie to. Biegłam do bezpiecznego miejsca. Wiedziałam to.
Niespodziewanie potknęłam się i upadłam na pokrytą mokrymi liśćmi, wilgotną ziemię. Szybko się podniosłam, by biec dalej. Nie czułam zmęczenia. Adrenalina krążyła w moich żyłach i dodawała siły.
I to nieznane uczucie. Dziwne, ale o ogromnej sile. Nadzieja, wiara by dotrzeć do celu, ale jednocześnie strach.
Dam radę, mówiłam sobie.
Ucieknę od niego.
I wtedy zdałam sobie sprawę przed czym uciekam. To on mnie gonił.
Panika wzrosła kilkakrotnie, więc moja prędkość także. Uczucie nadziei i wiary w to wszystko, zniknęło. Teraz rozpaczliwie szukałam ochrony.
Kiedy po raz kolejny się potknęłam i upadłam wszystko było inaczej.
Wiedziałam że już po mnie. Kilka łez bezsilności opuściło moje oczy, ale spróbowałam dźwignąć się z zimnej ziemi. Wstając zahaczyłam butem o korzeń drzewa i opadłam na kolana. Podniosłam się i biegłam. Bez celu. Dla uratowania życia. Adrenalina już mi nie pomagała. Płuca zaczęły domagać się powietrza i złapała mnie kolka.
Daleko przed sobą zobaczyłam światło.
Wreszcie, pomyślałam, tam będzie bezpiecznie, muszę tylko tam dotrzeć i to wszystko się skończy.
Biegłam resztkami sił, ale światło nie przybliżało się do mnie.
Przy trzecim potknięciu nie zdążyłam wstać.
Dopadł mnie.
Złapał mnie za ramię i obrócił w swoją stronę. Moje próby walki były bezcelowe, był silniejszy. Kolejne kilka łez.
Przyciągnął mnie do siebie, a ja zobaczyłam jego twarz.
O boże.

Obudziłam się i musiałam przymrużyć oczy przez promienie słońca wkradające się przed okno. W ciągu sekundy zdałam sobie sprawę z kilku rzeczy.
1. Leżę przytulona do kogoś.
2.Ten ktoś głaszcze mnie czule po włosach.
3.Muszę uciekać.
4.To on.

Zerwałam się z łóżka jak oparzona, sprawiając że Justin ze zdziwienia zmarszczył brwi. Mój oddech był cholernie szybki, organizm ledwo dawał radę z taką ilością tlenu. Moje oczy przypominały pięciozłotówki, serce chciało wylecieć z piersi, adrenalina w krwi osiągnęła poziom krytyczny, a umysł rozkazywał "Uciekaj póki możesz. Na korytarz. Gdziekolwiek.Przy świadkach nic nie zrobi."

Jeśli czegoś nie rozumiecie.
Sen... jego twarz.
To był Justin.
Uznacie że jestem szalona, ale ja tkwię w tym gównie już jakiś czas. Miewam takie sny, to on wkrada mi się do głowy i kieruje nimi. To że nie spał kiedy się obudziłam to kolejna wskazówka.
On jest przebiegły.
Czemu byłam taka głupia że wcześniej tego nie zauważyłam ?
Nie chciał przerywać swojej zabawy mną, więc musiał być blisko żeby mnie tu dopaść.
Nie miałam opiekuna, a w jaki sposób może być najbliżej mnie ? Będąc nim.
To takie proste. A ja jestem taka głupia.
W dodatku pokazał mi się we śnie, wiedząc że będę uciekać. Przed kimś "obcym", kimś kogo "widzę po raz pierwszy". Wszyscy pomyśleli by że jestem jeszcze większą wariatką.
Wszystko na jego korzyść.

Justin, jeśli tak naprawdę ma na imię, zaczął powoli wstawać z łóżka i podchodzić do mnie ostrożnie.
-Nie zbliżaj się do mnie! - Krzyknęłam cofając się z każdym jego krokiem.
Patrzył na mnie jakby był zaskoczony moim zachowaniem, ale ja nie dawałam się zwieść jego masce.
W końcu natknęłam się na ścianę i nie miałam gdzie uciec.
Po mnie, pomyślałam.
Chłopak stał przede mną, niebezpiecznie blisko.
-O co ci chodzi? - Spytał.
Nagle odkryłam w sobie nowe pokłady odwagi.
-Nie udawaj niewiniątka. Czemu ja?! Czemu niszczysz mi życie?! Po cholerę ci to wszystko?! - Każde słowo było przesiąknięte jadem.
-Co? Ja... - Przerwał na chwile i cofnął się o krok. - Od początku. O czym ty do mnie mówisz? Co ja ci takiego zrobiłem?
-Przestań, grać w te swoje gierki. Przejrzałam cię. Odpowiedz mi! - Zażądałam.
-Kiedy ja nie wiem o co ci... - Zamrugał kilka razy. Nagle zaszła w nim jakaś zmiana. Złapał moje nadgarstki, przycisnął do ściany po obu stronach mojej głowy, a jego twarz nagle znalazła się zaledwie kilka centymetrów od mojej. Spojrzał mi w oczy i powiedział, dużo niższym, jakby nie jego głosem. - Nie interesuj się, księżniczko. Wszystko w swoim czasie. Teraz wystarczy żebyś zapamiętała, że... - Zbliżył swoje usta do mojego ucha i szepnął. - Nigdzie nie jesteś bezpieczna. Zawsze znajdę sposób. Nie uciekniesz, kochanie.
Po czym puścił mnie i wyszedł.

Kiedy drzwi się za nim zamknęły jeszcze chwile stałam pod ścianą, przetwarzając ostatnie sekundy. Następnie zrezygnowana, osunęłam się na ziemię. Z moich oczy popłynęło kilka łez bezradności. Podwinęłam kolana pod brodę, owinęłam re rękami i ukryłam twarz.
Po chwili ktoś wszedł do pokoju. Po następnych kilku sekundach poczułam czyjąś rękę na moim ramieniu.
Podniosłam głowę i ujrzałam Katerine.

Justin's POV

To było takie dziwne. Jakbym nie mógł panować nad swoim ciałem. Na niczym. Nawet nie wiedziałem po cholerę jej powiedziałem coś takiego. To jest porąbane.
Co się kurwa ze mną dzieje?!
Teraz siedziałem w aucie jadąc do domu, nie wiedząc jednak czemu. Po prostu jechałem. Umysł nie panował nad ciałem. Dopiero w połowie drogi znowu byłem w pełni świadomy tego co robię. Odetchnąłem z ulgą i kontynuowałem jazdę.
Gdybym miał wybór, za nic już nie wróciłbym do tego wariatkowa.
Tam dzieje się coś dziwnego.

Hope's POV

Opowiedziałam jej wszystko. Z jakiegoś nieznanego powodu wiedziałam że jej mogę ufać. Kiedy jej to wszystko mówiłam, niczego nie komentowała, nie przerywała, po prostu słuchała i czasem kiwała głową na znak że rozumie. Kiedy skończyłam, głośno westchnęła i powiedziała:
-Czyli podsumowując, twój opiekun, Justin, jest wampirem, który cię prześladuje i on chce cię skrzywdzić tak?
Pokiwałam głową.
-A jesteś pewna że ci się nie przyśniło albo nie wiem, nie przewidziało? Albo że tak się przestraszyłaś tym snem że ci się wydawało? - Spytała, patrząc na mnie jak na wariatkę.
-Katrina! - Krzyknęłam z oburzeniem i skrzyżowałam ręce na piersi.
-No co? Jestem realistką, sorry. Widziałam tego "Justina-sadyste" na korytarzu i nie wyglądał na wampira z krwawymi zamiarami. Szczerze, to niezłe ciacho. - Przygryzła wargę i chyba się rozmarzyła.
Szturchnęłam ją w ramię, czym przywróciłam ją z krainy fantazji. Złapała się za ramię i lekko je potarła z naburmuszoną miną.
-Ej, to bolało.
-To nie bierz mnie za wariatkę. Ja nie żartuję. - Powiedziałam wywracając oczami.
-Spójrz, chciałabym ci wierzyć, ale... No Jezu, wampir cię prześladuję? Hope, to brzmi jak fabuła jakiegoś filmu, a nie jak prawdziwe życie. A to jest psychiatryk. Trudno uwierzyć w cokolwiek. - Powiedziała zaplatając sobie niechlujnego warkocza i związując go gumką, którą trzymała na nadgarstku.
-Ja ci uwierzyłam.
-Moja historia jest prawdziwa. To smutne, ale takie jest życie. Niesprawiedliwe, jedno, wielkie gówno. A potem się umiera. - Powiedziała obojętnym tonem i wzruszyła ramionami.
-Ale moja historia też jest prawdziwa! - Zaprotestowałam.
-Sadysta? Możliwe. Ale wampir? Proszę cię.
-Ty nic nie wiesz! Nie przeżyłaś tego co ja! Nie cierpiałaś tak jak ja! Nie wiesz co ja czuję! Nie możesz sobie nawet wyobrazić jak to boli! Nikt mi nie wierzy! Przeżyłam coś strasznego i to nie raz! Wiele razy otarłam się o śmierć! Ale chciałam umrzeć! Zrobiłam wszystko żeby tylko uwolnić się od tego psychopaty, a teraz on może sobie robić co chce bo nikt nie uwierzy chorej psychicznie dziewczynie, że jej opiekun w psychiatryku ją torturuje! - Krzyczałam, a z moich oczu poleciały łzy. Podbiegłam do łóżka, położyłam się na nim, położyłam głowę na poduszce i pozwoliłam żeby słony płyn wsiąknął w poszewkę.
Po chwili poczułam jak dziewczyna siada obok mnie.
-Nie płacz, Hope. Nie na o co. - Próbowała mnie pocieszyć, lecz kiedy to nie działało, dodała. - Ok. Jeśli to pomoże to dobrze, wierzę ci.
Jak oparzona podniosłam głowę z poduszki i spojrzałam na nią.
-Naprawdę? - Spytałam głosem pełnym nadziei.
-Tak. A przynajmniej próbuję, ok? - Dodała.
Rzuciłam się jej na szyję, przez co przewróciłam nas obie. Po chwili obie zaczęłyśmy cię śmiać. Resztę dnia spędziłyśmy nie rozdzielając się ani na sekundkę. Rozmawiałyśmy, wygłupiałyśmy się, plotkowały i grały w różne gry.

Nie mogłam w to uwierzyć. Wreszcie mam przyjaciółkę.

***

Głupi człowiek. Mogę cię kontrolować jak zabawkę. W ogóle się nie broniłeś. Po prostu zrobiłem to co ci kazałem. - Myśli i śmieje się. - Oj, księżniczko, a już liczyłaś na księcia z bajki. Próbuj uciekać, próbuj się chować, próbuj zdobywać czyjeś zaufanie. Proszę bardzo. I tak wszystko stracisz. Ona ci nie wierzy, kochanie. Jakaż szkoda. Ale czy ktokolwiek wierzy? Myślisz że możesz jej ufać? Niedługo i to stracisz. Dopilnuje tego.

~*~
Co zrobi Hope, kiedy już "wie" kim jest jej opiekun? Czy Justin zdoła jej wytłumaczyć jaka jest prawda? Co on zrobi żeby Hope przystała ufać Kat? 
Czytajcie dalej, a się dowiecie.
Proszę:
CZYTASZ?=SKOMENTUJ!
JEŚLI CZYTASZ MOJEGO BLOGA ZAGŁOSUJ W ANKIECIE
JEŚLI CI SIĘ PODOBA DOŁĄCZ DO OBSERWUJĄCYCH
JEŚLI CHCESZ BYĆ INFORMOWANY O NOWYCH ROZDZIAŁACH ZOSTAW W KOMENTARZU KONTAKT DO CIEBIE
Kontakty do mnie jeśli masz pytanie:
ASK i TWITTER albo NAPISZ PYTANIE W KOMENTARZU
ily

5 komentarzy:

  1. Łeee. Wampir kontroluje Justina? Co za okropny typ! Ale wciąż mam nadzieję, że nasz wampirek okaże się bardzo przystojnym i pociągającym jegomościem :3. Pozdrawiam i czekam na next!

    OdpowiedzUsuń
  2. Się super ,<3<3 nie mogę się doczekać nn

    OdpowiedzUsuń
  3. Świeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeetneeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeee <3 Bosze bosze. kocham te nieustanne emocje !. / http://morethanheaven.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Co za piepszony wampir! Dlaczego on ją tak torturuje ?! I jeszcze to że wkrada się jej do umysłu.. Gdybym nie oglądała TVD to chyba bym padła na zawał XD czytam dalej, tylko 1 rozdział został :'( Genialny rozdział! ❤❤❤❤❤❤. Magda :)

    OdpowiedzUsuń