"Czasem nienawidzę swojego życia, ale boję się je zakończyć"
Nagle rozbrzmiał mi w głowie cytat z pewnego przedstawienia na jakie kiedyś pojechałam z klasą. Było one proste... nikt inny, po za mną nie wczuł się w nie tak bardzo. Zobaczyłam w głównej postaci siebie. Może nie mam choroby psychicznej tak naprawdę, nie zabiłam 7 osób w tym swoich rodziców, nie słyszę głosów... chyba że to on coś do mnie mówi, ale... Sztuka do mnie przemówiła. Inni siedzieli i nudzili się, co nie wiem jak im się udało, ponieważ dla mnie była to godzina pełna emocji. Raz chciało mi się płakać, drugi byłam przerażona nagłym wybuchem gniewu aktora, ale w większości po prostu się wpatrywałam i fascynowałam tą historią. Szkoda że przez moją klasę, która jest wrogiem teatru, nigdy więcej nie pojechaliśmy na coś takiego.
Kiedy tak wspominałam dawne czasy do mojego pokoju ktoś wszedł. Nie patrząc w stronę drzwi, wewnątrz moje uczucia toczyły ze sobą walkę. Nie chciałam wiedzieć kto przyszedł, modliłam się że to Kat, ale gdybym z uśmiechem odwróciła głowę i zeskoczyła z łóżka, a okazałoby się że to Justin. Nadal nie wiem jak naprawdę ma na imię, więc postanowiłam nazywać go tak jak się przedstawił.
Ktoś usiadł obok mnie na łóżku, nawet nie zauważyłam jak przeszedł przez pokój, chodził bezszelestnie. To nie Katrina, ona rzuciłaby się na łóżko, przewracając nas obie. I tak mój "sen" zwany beztroskim życiem dobiegł końca. Byłam ciekawa czy zrobi to tutaj, przecież nie mogę wychodzić i na pewno nie i\uda mu się mnie stąd wyciągnąć. Ale w tym pokoju wszystko było białe, ktoś prędzej czy później tu przyjdzie i zobaczy brązowe plamy wyschniętej krwi, które byłoby widać z kilometra.
"Tajemniczy" gość, nie odezwał się jeszcze ani słowa, przez co w pomieszczeniu panowała śmiertelna cisza. Ja starałam się udawać posąg, z kamienną miną, jednak w moim umyśle właśnie wyskakiwałam przez okno w wrzaskiem. Byłam przerażona, ale nie miałam zamiaru mu tego pokazać, wiedziałam że to go tylko cieszy, nakręca. Nie goni za mną póki nie uciekam, nie krzywdzi mnie póki nie widzi przerażenia na mojej twarzy, nie torturował póki byłam twarda i nieprzenikniona. Póki byłam sobą, ale on złamał mnie jak suchą gałązkę, roztargał jak kartkę papieru, pozwolił spłonąć i sprawił że został ze mnie tylko proch.
-To wczoraj... - Odezwał się nagle, znowu tym jedwabnym głosem, który przypominał śpiew aniołów. - Przepraszam. Nie wiem co we mnie wstąpiło i nie wiem czemu to zrobiłem i szczerze, pamiętam to wszystko jak przez mgłę. - Wyznał. Nadal na niego nie patrzyłam, ale czułam jego wzrok na swojej skórze. Nadal w ciszy patrzyłam się w białą jak kartka papieru ścianę. - Hope. - Powiedział moje imię tak delikatnie...
Nie rozumiałam czemu teraz jest taki miły, czemu w ogóle jest dal mnie dobry. Najpierw kochany, a potem nagle pokazuje jakim potworem jest naprawdę. Tamtym razem mnie tylko ostrzegł czy coś, ale tym razem może już coś zrobić. Bałam się, ale to pozostało w środku. Może potrafi włamać mi się do głowy, ale nie wyczyta tego z mojego wyrazu twarzy.
Nie dam mu wygrać.
Justin's POV
To było cholernie dziwne. Całą noc śniłem tylko o niej... Dokładnie ten sam sen. Najpierw biegniemy gdzieś, prowadzi mnie do jakiegoś miejsca, uśmiecha się do mnie, dotarliśmy do jakiś drzwi, wchodzi pierwsza, słyszę jej krzyk więc też wchodzę, to miejsce jest straszne, jest mrocznie, ciemno, wszystko jest zniszczone, po wszystkim ścieka krew, szukam jej wzrokiem, ale nie mogę jej znaleźć, nagle widzę ją siedzącą przy ścianie i wyglądającą jakby była nieprzytomna, podbiegam, odgarniam jej włosy z twarzy i odsłaniam jej szyję, jest na niej wielka rana, jak po ugryzieniu z której cieknie szkarłatny płyn, nagle słyszę jej cichutki głosik "uciekaj", i wszystko się rozmywa, wszędzie widzę tylko czerń, podchodzi do mnie jakiś mężczyzna cały w czerni, przez co ledwo go zauważyłem, kurwa nawet oczy miał czarne, był przerażający, z jego ust ścieka krew, chce uciec, ale nie mogę się ruszyć, nic nie mówi, ale słyszę jego głos, jakby wewnątrz głowy "Zrobisz co ci każę", potem ten niewyobrażalny ból w głowie i... i budzę się.
I tak ciągle i ciągle. Przez całą noc to samo. Mimo to kiedy schodziłem na dół byłem dziwnie wyspany.
Musiałem jechać do tego psychiatryka. Cholera, nie chciałem wracać do tego chorego miejsca. Tam się działo coś dziwnego... I nie mówię o tym że za każdym razem kiedy kogoś mijam, myślę że zaraz rzuci się na mnie z nożem czy coś. Gorzej bo jak szedłem do pokoju Hope, zauważyłem dziewczynę z wilgotnymi, kruczoczarnymi włosami na twarzy, przez co wyglądała jak Samara co jeszcze bardziej mnie przeraziło. Ok, jeśli przez dłuższy czas mam tu przyjeżdżać, koniec z horrorami.
Kiedy w końcu dotarłem do pokoju Hope, nie byłem pewien czy mam tak po prostu wejść. Czy w ogóle wejść. Musiałem ją przeprosić za wczoraj, mimo że nie wiedziałem co się ze mną stało. Nie lubiłem przepraszać, bo nigdy nie wiedziałem jak się do tego zabrać. Po za tym, nie wiedziałem nawet co zrobiłem nie tak że tak się mnie przestraszyła. Co jeśli zrobi to znowu? To jest dziwne... jak to miejsce.
Wszedłem i zobaczyłem ją siedzącą nieruchomo na łóżku, plecami do mnie. Zamknąłem cicho drzwi i równie cicho podszedłem do jej łóżka na którym później usiadłem. Nadal nic. Żadnego ruchu, żadnej reakcji, żadnego "cześć". Więc i ja siedziałem cicho. Póki to milczenie nie zaczęło robić się ciężkie do zniesienia.
-To wczoraj... - Zacząłem moje nieudolne jak zwykle przeprosiny. - Przepraszam. Nie wiem co we mnie wstąpiło i nie wiem czemu to zrobiłem i szczerze, pamiętam to wszystko jak przez mgłę. - Powiedziałem szczerze, mając nadzieję że moja szczerość wystarczy, ale ona nadal się nie ruszała. Przeczesałem włosy palcami, zastanawiając się co bym mógł jeszcze zrobić. Po chwili po prostu się poddałem. - Hope. - Powiedziałem delikatnie. Nic, żadnej reakcji. Przez chwile pomyślałem nawet że to nie Hope, tylko jakaś woskowa lalka.
Wstałem i usiadłem obok niej, by zobaczyć jej twarz, ale ona od razu się odwróciła.
-Hope... nie zachowuj się jak dziecko. Przeprosiłem przecież. - Żaliłem się jak jakiś ośmiolatek.
-To nie zawsze wszystko załatwia. - Odezwała się po raz pierwszy odkąd tutaj przyszedłem. - To tylko puste słowa. - Powiedziała każde słowo osobno i wyraźnie. - Ważniejsze są czyny, a ty już dość zrobiłeś Jus... jakkolwiek się nazywasz.
I znowu nie miałem bladego pojęcia o czym ona mówi. Przecież ja jej nic nie zrobiłem. I to "jakkolwiek się nazywasz". Przecież wie jak mam na imię, bo jej powiedziałem, nie? I wszystko mówiła takim tonem... jakby mnie nienawidziła. Ale przecież nie ma za co!
-Kiedy ty wreszcie zrozumiesz? Przecież ja nic ci nie zrobiłem! Ledwie cię znam! - Patrzyłem na nią bez przerwy, ale nadal odwracała głowę tak, że nie widziałem jej twarzy.
-Nie zgrywaj niewiniątka. Przecież wiem! Nie możesz tak po prostu odpuścić? To jest nudne. Ale wiesz co? Gratuluje planu. Jesteśmy w psychiatryku, ja jestem pacjentką, więc nawet jak znajdą mnie zakrwawioną to pomyślą, że sama to sobie zrobiłam. Znowu wygrasz! Ale czemu nie możesz dać mi już spokoju?! Męczę się z tym, z tobą już prawie pół roku! A jeśli koniecznie nie chcesz dać mi spokojnie żyć, to przynajmniej daj mi umrzeć! - Wydarła się na mnie. Wreszcie na mnie spojrzała, ale nie dała mi tym satysfakcji, ponieważ jej oczy wyrażały tyle gniewu... jeszcze nigdy nie widziałem dziewczyny tak wkurzonej.
Czekaj, ona myśli że ja jestem tym jej wampirzym prześladowcą?! To chyba jakieś żarty! Ja jej nie znam! Nigdy jej, oprócz wczoraj, nie widziałem! Więc jakim cudem mogłem ją torturować przez pół roku?! Ona serio potrzebuje tej terapii.
I niespodziewanie to znowu się stało. To dziwne uczucie w głowie. Niemal ból. Zmarszczyłem brwi, przez nagły, krótki atak bólu. Potem znowu w mojej głowie rozległ się ten głos. Ten sam, który słyszałem tuż przed tym jak, mimo mojej woli, powiedziałem te dziwne rzeczy Hope. Ten sam co w moim śnie.
"Wiesz co masz zrobić."
Hope's POV
Patrzyłam na niego zdziwiona. Wyglądał jakby z czymś walczył, jakby coś go bolało. Palce zacisnął mocno na pościeli, a brwi miał zmarszczone tak że prawie się stykały. Nie wiedziałam jak miałam się zachować. Po jakiejś minucie, nagle znowu wyglądał jakby nic się nie stało. W W dodatku jego oczy wyrażały tyle pewności siebie... jak wtedy kiedy wczoraj przycisnął mnie do ściany. Teraz mogło być już tylko gorzej.
-Chcesz odpowiedzi? - Spytał, tym niskim głosem. - Dobrze, od dzisiaj będę dawał ci wskazówki. Wszystkiego będziesz mogła się domyślić. Tylko nie mów potem, że się boisz... Ostrzegałem, że lepiej będzie dla ciebie jak nie będziesz nic wiedziała. - Powiedział dając szczególny nacisk na słowo "nic".
Coraz trudniej było udawać nieprzeniknioną, kiedy z każdą sekundą moje uczucia parzyły mnie bardziej, błagając żebym je wypuściła. Mimo to maska obojętności nie schodziła z mojej twarzy nawet na chwile, a moje spojrzenie wypalało dziury w skórze chłopaka, jak jego w mojej.
-Nie udawaj, że w ogóle cię to nie ruszyło, kochanie. Przecież potrafię włamać ci się do głowy i zobaczyć jak naprawdę się czujesz, co myślisz. Znam wszystkie twoje sekrety. Znam cię lepiej niż ty sama. Wiem że teraz się boisz, wiem że jesteś ciekawa co to będą za wskazówki albo inaczej, jesteś ciekawa czy je rozwiążesz i jakie odpowiedzi ci one dadzą. Wiem że ta twoja obojętność to tylko maska. Wiem że wreszcie myślałaś że jesteś bezpieczna. - Zaśmiał się krótko, a potem dodał nadal rozbawionym głosem. - Jesteś głupia, zbyt naiwna, zbyt niewinna, bezbronna... - Jego głos poważniał z każdym słowem i z sekundy na sekundę przybliżał się coraz bardziej. Znowu poczułam jak moje ciało odmawia wykonania najmniejszego ruchu, a umysł każe zachować spokój. Panował nade mną. - Jesteś moja. Nigdy się ode mnie nie uwolnisz, kochanie. Jesteś moja i tylko moja. I nie mam zamiaru się tobą dzielić z nikim innym. - Jego twarz była zaledwie kilka centymetrów od mojej kiedy patrzył mi prosto w oczy. Mimo powagi sytuacji słaba część mnie utonęła w czekoladowym odcieniu jego oczu. Jednak ta rozsądna szybko walnęła ją w tył głowy i kazała się ogarnąć. Chciałam się ruszyć, uciec, ale nie mogłam.
Złączył nasze usta razem. To mnie zaskoczyło. Nie pamiętam żeby to kiedykolwiek się zdarzyło. Mimo że to nie był czuły czy nawet namiętny pocałunek. Po prostu twardo położyć swoje delikatne usta na moich. Mimo woli, i to dosłownie, zrobiłam to czego sobie życzył, czyli wplotłam palce w jego włosy i pogłębiłam pocałunek. Nienawidziłam tego uczucia, kiedy wiedziałam że jestem całkowicie, mimo własnej woli, mu oddana. Nie mogłam niczego zrobić. Po prostu walczyłam z nim w moim umyśle, ale to nic nie dawało.
Teraz zauważyłam że podczas mojego rozmyślania Justin zdążył się rozkręcić. Leżałam na łóżku, a on "wisiał" nade mną całując mnie bez przerwy. Jedną rękę miał pod moją koszulką i jechał nią w górę po moim brzuchu.
Nie ma mowy zboczeńcu!
Nie jestem twoją dziwką niewyżyty seksoholiku. Nie mówiąc już o tym że jestem dziewicą, a nie koniecznie marzyłam zrobić to po raz pierwszy w moim pokoju w psychiatryku z facetem, który mnie prześladuje. No proszę, niby mnie tak dobrze zna, a tego nie wie. Ok żarty na bok. Mamy prawdziwy problem.
Rozpaczliwie przeszukiwałam mój umysł. Skoro w nim siedzi to musi być możliwość znalezienia tego skurwiela i wywalenie go, żebym mogła go odepchnąć i uderzyć. Jakoś. Cóż, z natury jestem optymistką. On to częściowo zmienił, ale czasem udaje mi się nią być. W końcu udało mi się, nie wiem jakim cudem, wysłać do niego myśl. Nie wiem jak na to wpadłam, ale po prostu wyobraziłam sobie że do niego mówię i pomyślałam to co bym chciała przekazać. Cóż, to dość niecenzurowane.
"Jesteś całkiem sprytna, księżniczko" - Usłyszałam, ale nie uszami, tylko w głowie. To było naprawdę dziwne.
"Wypad z mojej głowy!" - Wrzasnęłam do niego, ale "usłyszałam" tylko jego śmiech. W tej sekundzie zrozumiałam kilka rzeczy.
1.To nie był jego głos. To nie był głos Justina.
2.Ten głos był dużo niższy i mroczniejszy.
3.Ja go już słyszałam.
Mógł to wymazać z mojej głowy, ale jakaś świadomość tego że czegoś nie pamiętam zawsze zostawała i często przeżywałam pewnego rodzaju deja vu. Nagle w mojej głowie rozbrzmiały słowa. To nie on mówił do mnie teraz. To wspomnienia. Jednak były tak realne że niemal słyszałam jego głos. Przed oczami pokazywały się, niczym w filmie, slajdy z mojego życia. Czułam się tak jakbym naprawdę tam była, jakbym mogła dotknąć tego co widziałam. Głos w głowie stał się głośniejszy i bardziej wyraźny. Myślałam że zwariuje.
Zobaczyłam mój pokój i niemal mogłam poczuć ten ból. Nie zadawał sobie trudu żeby wpłynąć na mnie żebym nic nie czuła. Krzyczałam i wyrywałam się, czym jeszcze bardziej sobie szkodziłam, bo z każdym ruchem mogłam powiększyć rany, ponieważ jego kły nadal były twardo zanurzone w mojej szyi. Niemal poczułam to uczucie, strach i bezsilność. Pierwszy raz kiedy go spotkałam, kiedy mnie skrzywdził. Cioci i Toby'ego nie było w domu, więc byłam sama. Siedziałam w salonie i oglądałam telewizję kiedy ktoś zapukał do drzwi. Zdziwiona i przerażona podeszłam, jednak nie mogłam zobaczyć z okien kto to. Otworzyłam i zobaczyłam...
Nic. Kurwa, znowu miesza mi w głowie. Nie pozwala żebym zobaczyła jego twarz. Mimo że już go przecież widziałam. Nawet teraz! Jasna cholera on jest przede mną! Mniejsza.
Powiedział że jest znajomym cioci i zapewnił mnie że dzwonił do niej, a ona powiedziała że ma na nią tu poczekać. Wpuściłam go, co było największym błędem w moim życiu. Chociaż gdybym pewnie tego nie zrobiła to i tak by jakoś wszedł. Nie sądzę, że jak już wybrał sobie cel to odpuści.
"Masz wiele racji, kochanie." - Usłyszałam jego głos. - "Nie odpuściłbym sobie, ale przynajmniej we własnym domu byłabyś bezpieczna."
Nie rozumiałam o co mu chodzi, ale nie miałam wiele czasu na zastanowienia, bo wspomnienia znowu zaatakowały.
Wpuściłam go i zasugerowałam żeby usiadł. Potem spytałam czy nie chciałby czegoś do picia. I właśnie wtedy wyraz jego twarzy zmienił się. Mogę nie pamiętać twarzy, ale mimo to jakaś część mojego umysłu nigdy nie zapomni tego uśmiechu, bo to on zapoczątkował to wszystko. Był jednocześnie uwodzicielski i przerażający. Powiedział "skoro już o tym mowa", wstał z kanapy i podszedł do mnie. Spojrzał mi w oczy i wymruczał jakieś słowa, a mój umysł stał się dziwnie spokojny. Byłam jak ze snu. Powiedział żebym zaprowadziła go do mojego pokoju, a ja jak na zawołanie zaczęłam iść po schodach na piętro. Weszliśmy do naszego pokoju i usiadłam na łóżku. Zadziałał na mnie bym się nie bała i nie próbowała uciekać. Zamknął za sobą drzwi na klucz i wtedy zapora spokoju w moim mózgu runęła. Poczułam strach, jakiego jeszcze nigdy w życiu nie czułam. Z szybkim biciem serca zaczęłam się rozglądać po pokoju za jakąś możliwością ucieczki. Ale jej nie było. Ciocia i Toby mieli wrócić dopiero za jakąś godzinę, może nawet dwie. Miał sporo czasu.
"Nigdy nie zapomnę wyrazu twojej twarzy. Byłaś taka przerażona i bezbronna. A twoje oczy wyrażały błagania o litość. Niezapomniane." - Usłyszałam jego głos.
Puściłam to mimo uszu, jeśli da się to zrobić mimo że słyszy się głos w głowie.
Podszedł do mnie, usiadł obok i sprawił że nie mogłam wykonać choćby najmniejszego ruchu. Przysunął się bliżej, odgarnął mi włosy z szyi i przechylił moją głowę tak by mieć lepszy dostęp do moich żył na szyi. I wbił kły w moją szyję. Poczułam niewyobrażalny ból, ale jeszcze gorszy był ten strach, który pożerał mnie od środka. Głosy w głowie krzyczały by uciekać, a ja nic nie mogłam zrobić. Byłam bezbronna. zaczęłam płakać. Łzy leciały z moich oczu niemal tak szybko jak krew z rany na szyi. Kiedy odsunął głowę spojrzał mi głęboko w oczy tak jak przedtem, a potem... ciemność. Wiem tylko że obudziłam się leżąc na łóżku i pierwsze co zobaczyłam to przerażona twarz Toby'ego. Wtedy po raz pierwszy pomyśleli że się kaleczę. Jakże się mylili. Nagle ból w głowie stał się nie do zniesienia.
Ku mojemu zdziwieniu dałam radę otworzyć oczy i wstać. Zaczerpnęłam szybko powietrza i rozglądnęłam się po pokoju. Justin siedział zgarbiony po drugiej stronie łóżka, plecami do mnie. Chwile po prostu się na niego gapiłam czekając aż coś zrobi. Kiedy miałam coś powiedzieć, przerywając tą niezręczną ciszę, on odezwał się pierwszy.
-Jak ci coś powiem, obiecujesz że uwierzysz?
***
Lepiej się zamknij szczeniaku! - Myśli, oglądając całą scenę. - Dla własnego dobra nie mów jej ani słówka. Ona nie jest głupia, uwierzy ci, ale dobrze wiesz że ja i tak to naprawię. I tak wygram. Szczerość ci nie pomoże. Jeszcze sprawie że zrobisz coś czego nigdy ci nie wybaczy. Nawet jeślibyś błagał o to na kolanach. Zamknij się albo pożegnaj się z jej zaufaniem idioto. Dobrze ci radzę. Będziesz się bał sam siebie jak z tobą skończę.
~*~
I jak wam się podoba? Co ma zamiar wyznać Justin? Czy Hope mu uwierzy? Co planuje nasz tajemniczy wampir? Czy Hope poradzi sobie z tym wszystkim?
Czytajcie dalej.
Prosze:
CZYTASZ?=SKOMENTUJ!JEŚLI CZYTASZ MOJEGO BLOGA ZAGŁOSUJ W ANKIECIE
JEŚLI CI SIĘ PODOBA DOŁĄCZ DO OBSERWUJĄCYCH
JEŚLI CHCESZ BYĆ INFORMOWANY O NOWYCH ROZDZIAŁACH ZOSTAW W KOMENTARZU KONTAKT DO CIEBIE
Kontakty do mnie jeśli masz pytanie:
ASK i TWITTER albo NAPISZ PYTANIE W KOMENTARZU
buziaczki ;**
Świetny rozdział i czekam na następny *o*
OdpowiedzUsuńSwietny nie moge doczekac sie nastepnego i niech to cos sie od niej odczepi:/ prosze dodaj jak najszybciej 5
OdpowiedzUsuńKocham<3<3<3
Kochammmmm twojego bloga i czekam na nn <3 :*
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział i proszę dodaj kolejny jak najszybciej <3
OdpowiedzUsuńO maj gaszys! Co sie dzieję ;o Jak ja kocham to ff! <3 Co to wampirzysko robi ?! To jest przerażające, ale takie ciekawe ! GENIALNY BLOG! Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział ;) Blaaaaaaagam dodaj go szybko, bo umieram z ciekawości :D Życzę weny, do następnego :*. Magda.
OdpowiedzUsuńsuper rozdział :)) czekam na nn. ;) :*
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział czekam na nn i myślę że będzie już,nie długo.Weny życzę <3
OdpowiedzUsuńWow! Swietny ten blog ;> proszę dodaj rozdzial bo juz nie mogę sie doczekac co będzie dalej! Genialnie piszesz i masz super pomysly na fabule ! ;3333 pozdrawiam i do następnego szybko mam nadzieję :****
OdpowiedzUsuńKiedy kolejny rozdział? Błagam nie rób nam tego i nie zostawiaj nas ;c Długo szukałam tak ciekawego bloga i w końcu mogę poczytać naprawdę coś dobrego i rozpaczam bo nie ma 5 rozdziału już długo.. Bardzo czekam na niego i codziennie sprawdzam ale jak na razie nie ma nic. Proooooszę, nie kończ tego opowiadania <3 Mam nadzieję, że jak sprawdzę go w najbliższych dniach { dobra, codzinnie sprawdzam xD } to będzie rozdział ;) nawet nie wiesz jaką byś mi zrobiła niespodziankę i bardzo bym sie cieszyła, zapewne jak reszta czytelników! BŁAAAAAAGAAAAM! KOCHAM CIĘ I CZEKAM, I NIGDY NIE PRZESTANE SPRAWDZAĆ CZY JEST ROZDZIAŁ, NAWET ZA PÓL ROKU! I BĘDĘ KOMENTOWAĆ I PYTAĆ O ROZDZIAŁY ;) MAGDA { ta Magda 3 komentarze w górę } Jak mówię, tak czekam xxx
OdpowiedzUsuńEhhhh, dalej czekam na rozdział. BŁAGAM DODAJ GO, NIE MOŻESZ ZOSTAWIĆ TEGO BLOGA, PROSZĘ ;c <3 Strasznie podobały mi się dotychczasowe rozdziały i ciągle wierze że w końcu nadejdzie dzień w którym dodasz kolejny ;) To opowiadanie jest takie inne, wyjątkowe iii oryginalne! Czekam dalej. Magda x
OdpowiedzUsuńA rozdziału dalej nie ma ;( Szkoda bardzo.. Dlaczego nie dodasz kolejnego ? :'( Bardzo chciałbym żebyś pisała dalej to opowiadanie :) Kilka moich znajomych czytało te kilka rozdziałów i są zachwyceni tak jak ja! no ale na 4 się zatrzymałaś a wielka szkoda bo to opowiadanie było takie inne niż wszystkie.. Mimo wszystko czekam dalej i proszę zlituj się i kontynuuj pisanie <3 Kocham i czekam :( <3 tradycyjnie Magda xx
OdpowiedzUsuńKiedy następny rozdział ? Ten blog jest super.Mam nadzieję że niedługo dodasz kolejny rozdział.Weny życzę kochana <3 i proszę nie kończ pisać tego opowiadania.Wiktoria :*
OdpowiedzUsuńSuper rozdział mam nadzieję że kolejny dodasz już nie długo
OdpowiedzUsuń